środa, 11 stycznia 2012

Zielono mi - czyli zielony obiad


Brokuły, brukselka, fasolka szparagowa zielona i żółta, tuńczyk w sosie własnym (pod warzywami ;) ), makaron pełnoziarnisty "Gniazdka", sos ze serka homo z ząbkiem czosnku, przyprawy - bazylia i słodka papryka, odrobina masełka na gotowane warzywa ;)

Taki potreningowy obiad. Wczoraj i dzień wcześniej pobiłam swój rekord na bieżni - 60 minut! Dzisiaj za to na siłowni brakowało mi siły na cokolwiek, trochę ćwiczeń siłowych, delikatnie pobiegałam, ale pociesza mnie fakt, że Tata sprawił sobie do domu orbitka, więc wieczorem sobie odbiję ;) Oj tak, taki mam plan :D A i na nim już biję swoje rekordy, 66 minut ;) Uwielbiam sport, ruch, kiedy po treningu mam całą mokrą koszulkę, zupełnie jakbym wyszła spod prysznica, wydziela się u mnie niebywały hormon szczęścia. Kocham to!!!


3 komentarze:

  1. Też to kocham :D Można wiedzieć, czy ograniczasz się jakoś w jedzeniu/kcal?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, byłam na lekkiej redukcji, w chwili obecnej jestem na "utrzymaniu", uważam na to co jem, fakt faktem - jadam sporo, ale uważam na kalorie. Staram się jeść często, zrównoważone posiłki i nie przekraczać pewnej dawki kalorycznej w ciągu dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pyszności, uwielbiam zielone warzywa <3

    Oj, ale bym sobie pobiegała na bieżni..Uwielbiam to uczucie po wytężonym wysiłku fizycznym, gdy moje mięśnie lekko drgają i są napięte. Brzmi to dość głupio, co prawda, ale co tam :D

    OdpowiedzUsuń